Szukaj na tym blogu

czwartek, 28 kwietnia 2011

Bądź optymistą!

Drodzy Czytelnicy, przypomnijcie sobie Waszych nauczycieli. Niektórzy na pewno byli pełni entuzjazmu, a inni ciągle narzekali. Przy jednych na pewno uczyło Wam się lepiej niż przy innych. Zgadnijmy przy których... tych optymistycznych i pełnych chęci?

Najnowsze badania nad związkiem wyników na testach z postawami rodzicielskimi i nauczycielskimi. Badacze byli zdumieni wynikami. Wśród bardzo wielu czynników, jeden wykazał najsilniejszą korelację z wynikami uczniów - poczucie humoru. Inne obserwacje potwierdzają wyniki. Badania Anity Hoy z 2008 roku, na grupie nauczycieli wczesnej edukacji, wykazały, że optymistyczni nauczyciele są bardziej skuteczni. Uczniowie są bardziej chętni do nauki i osiągają lepsze wyniki. Tacy nauczyciele stosują praktyki zorientowane na ucznia, cieszą się większym zaufaniem i mają lepsze stosunki ze współpracownikami.
Autorka artykułu, Grażyna Poraj, przeprowadziła własne badania. Grupę nauczycieli zdiagnozowała według poziomu optymizmu. Ponad połowa nauczycieli (56%) okazała się optymistycznie nastawiona. Niestety aż 16% wykazała stanowczy pesymizm. Badania wykazały, że z optymizmem łączą się następujące cechy:
  • zaufanie do ludzi oraz pozytywny stosunek do siebie i innych
  • tworzą najbardziej optymalne warunki dla rozwoju uczniów, postrzegają uczniów pozytywnie i budują z nimi dobre relacje
  • w swojej pracy dydaktycznej i wychowawczej koncentrują się na pozytywnych cechach oraz dobrze współpracuja z uczniami
  • są skuteczni i odporni na stres, potrafią rozwiązywać problemy
  • są tolerancyjni, wybaczający i cieszą się dużą akcpetacją otoczenia
  • doświadczają poczucia skuteczności w pracy oraz uzyskują wysokie poczucie autonomii
  • czerpią niezmiennie dużą satysfakcję z wykonywanej pracy i nie wypalają się, utrzymują aktywność przez lata
Pesymiści natomiast nigdy nie uzyskują zadowolenia z pracy, są pasywni i mało skuteczni. Są bardzo wyczerpani emocjonalnie, dystansują się od uczniów i współpracowników, a otoczenie postrzegają jako wrogie. 28% osób o średnim poziomie optymizmu wykazywało przeciętny poziom wymienionych cech, który może nie być wystarczający dla dobrego funkcjonowania zawodowego.

Philip Zimbardo określa optymizm jako bardzo znaczący w wielu sferach życia. Bycie optymistą sprawia, że jesteśmy lepiej postrzegani i ludzie ufają nam łatwiej. Optymiści są lepszymi liderami i ludzie chętniej z nimi obcują.

Pamiętajcie Czytelnicy, dzieci Was obserwują i uczą się zachować od Was! Pokazujcie im, jak optymistycznie nastawiać się do świata i żyć z uśmiechem na twarzy!

Źródło: Poraj Grażyna, "Nauczyciel powinien być optymistą", w: "Psychologia w szkole", nr 3(27) 2010

środa, 27 kwietnia 2011

My vs Oni, czyli o konflikcie grupowym

W przedszkolu, w szkole, na obozie, dzieci wciąż przebywają w grupach i spotykają grupy. Pamiętamy na pewno z czasów dzieciństwa podział na grupy na wfie czy na obozie, konkurencje, kiedy inne dzieci stawały się przeciwnikami. Z własnych doświadczeń wiemy jak łatwo stworzyć atmosferę rywalizacji. Warto jednak wiedzieć także, jak pogodzić dwie grupy oraz jak zintegrować grupę. Nie uważacie, drodzy Czytelnicy?

Amerykański psycholog społeczny, Muzafer Scherif, przeprowadził eksperyment dotyczący konfliktu grupowego. Badanymi byli 12-letni chłopcy na obozie letnim. Wszyscy biali, z rodzin o podobnym statusie społecznym i tej samej religii. Nie mieli powodów do konfliktów i podziałów. Na samym początku obozu podzielono ich na dwie grupy i umieszczono w osobnych miejscach, tak że chłopcy się nie spotykali. Obie grupy stymulowano do integracji. Grupy wybrały sobie przywódców i nazwy - "Orły" i "Grzechotniki". Po pewnym czasie byli już całkowicie zgodnymi grupami.
Potem nadszedł czas na fazę drugą eksperymentu. Grupy zamieszkały w jednym obozie i miały wspólne zajęcia. Obie grupy już na wstępie za sobą nie przepadały. Druga grupa była uznawana za "inną". W dodatku organizatorzy specjalnie eskalowali konflikt poprzez konkurencje i rywalizacje. Konflikt rósł bardzo szybko i w końcu zaczęło dochodzić do bójek. Scherif musiał zakończyć swój eksperyment wcześniej niż zamierzał. Resztę obozu spędził na próbach pogodzenia obu grup.
Okazało się to bardzo trudne. Próby negocjacji i rozmów z grupami nic nie dały. Scherif zastosował wspólny cel dla zażegnania konfliktu. Pierwszym wspólnym problemem był zepsuty wodociąg, który dostarczał wody do całego obozu. Aby znaleźć nieszczelność chłopcy musieli przekopać go na całej długości. Musieli połączyć siły, aby tego dokonać. Wspólne zagrożenie sprawiło, że chłopcy z obu grup chętnie ze sobą współpracowali. Potrzeba było jeszcze kilku wspólnych problemów, aby chłopcy się pogodzili.

Pracując z grupami zawsze zdarzają się konflikty. Nie jest łatwo potem dojść do porozumienia. Drodzy Czytelnicy, pamiętajcie, aby nie powodować konfliktów, bo potem możecie nie być w stanie ich zażegnać!  Jeśli jednak będziecie musieli pogodzić dwie zwaśnione grupy to przypomnijcie sobie eksperyment Scherifa.

Źródło: http://www.age-of-the-sage.org/psychology/social/sherif_robbers_cave_experiment.html

wtorek, 19 kwietnia 2011

"Bo tata tak zrobił!", czyli kilka słów o modelowaniu

Każdy z Was na pewno słyszał hipotezę, że telewizja i gry uczą dzieci agresywnych zachować. Część z Was, drodzy Czytelnicy, na pewno pomyślała "Ściema". Nie będę w tym artykule rozstrzygać czy to prawda czy nie, ale chcę zasygnalizować Wam problem z tym związany.

Był sobie (i nadal jest) psycholog o nazwisku Bandura. Uważał on, że ludzie uczą się poprzez tzw. modelowanie, czyli naśladownictwo. Na stałe wprowadził to pojęcie do teorii społecznego uczenia się. Otóż pan Bandura pół wieku temu przeprowadził eksperyment, aby zbadać czy dzieci uczą się agresji obserwując osoby agresywne.

Bandura podzielił dzieci na trzy grupy. Jednej grupie przedstawiono modela zachowującego się agresywnie, w drugiej modela nieagresywnego, a w trzecia była grupą kontrolą. Ponadto dwie pierwsze grupy jeszcze podzielono na pół, gdzie modelem była osoba tej samej bądź innej płci niż dziecko. Dzieci siadały pojedynczo w kącie pokoju w którym znajdowała się gumowa lalka nazwana "Bobo doll". Modele zależnie od grupy zachowywali się wobec lalki agresywnie bądź neutralnie.Następnie dziecko zostawione samo z lalką i obserwowano jego zachowanie.

Lalkę, agresywnego modela, reakcje dzieci, a także wypowiedź Bandury, możecie zobaczyć na poniższym filmiku.
 

 Okazało się, że dzieci którym prezentowany był agresywny model, zachowywały się znacznie bardziej agresywnie, od dzieci z pozostałych dwóch grup. Ponadto dzieci były bardziej skore przyjmować postawę modela jeśli był on tej samej płci. Chłopcy natomiast generalnie byli bardziej agresywni, a przy agresywnym modelu ich agresja znacząco wzrastała. U dziewczynek efekt był mniejszy.

Poniżej zapraszam jeszcze do obejrzenia filmiku uświadamiającego, jak bardzo zachowanie Nas dorosłych, wpływa na zachowanie dzieci.

Drodzy Czytelnicy, pamiętajmy, że żadne nasze zachowanie nie pozostanie obojętne dla rozwoju dziecka. Ono obserwuje i uczy się od nas. Warto zadbać, aby dawać dobry przykład. Pamiętajmy, że "Bobo Doll" w przyszłości może zastąpić żywy człowiek. Nie pozwólmy na to!

Źródła:
http://en.wikipedia.org/wiki/Bobo_doll_experiment
http://badania.net/dzieci-ucza-sie-agresji-od-doroslych/

czwartek, 14 kwietnia 2011

Genialny matematyk w przedszkolu

Proszę podnieść rękę kto ma uzdolnienia matematyczne? Teraz drodzy, uzdolnieni Czytelnicy, pomyślcie kiedy zauważono u Was zdolności matematyczne. Pewnie w okolicach drugiej połowy podstawówki, może nawet później. Generalnie panuje przekonanie, że ucznia wybitnie zdolnego matematycznie można rozpoznać dopiero na wyższych szczeblach nauki, kiedy rozwiązuje bardziej skomplikowane zadania. Profesor Edyta Gruszczyk-Kolczyńska przekonuje w swoim artykule, że dzieci zdolne można "wyłapać" już w przedszkolu.

Autorka wyszła z modelu struktury uzdolnień matematycznych uczniów starszych profesora W.A. Krutieckiego. Kurtiecki wyróżnił cechy ucznia osiągającego wybitne sukcesy matematyczne:
  • wysoki poziom zamiłowania do matematyki
  • pracowitość i dobra organizacja pracy, silna motywacja, radość z tworzenia i poznawania
  • wysoka zdolność skupienia się na zadaniu i dobre samopoczucie w trakcie rozwiązywania problemów matematycznych
  • określony zakres wiadomości i umiejętności matematycznych
  • uzdolnienia matematyczne, rozumiane jako cechy umysłu pozwalające na łatwe i skuteczne uczenie się matematyki
 Pozostając przy ostatnim wyodrębnionym punkcie. Co to są te uzdolnienia matematyczne? Profesor Krutiecki wskazuje na takie wyróżniki uzdolnień matematycznych:
  • łatwość chwytania formalnej struktury zadania - czyli o co chodzi i co nam mówią w zadaniu
  • zdolność logicznego myślenia w sferze symboli, stosunków ilościowych i przestrzennych
  • zdolność bystrego i rozległego uogólniania matematycznych faktów, stosunków i działań
  • zdolność posługiwania się zredukowanymi strukturami (np. wzory skróconego mnożenia)
  • łatwość kojarzenia wniosków i zapamiętywania informacji
  • dążenie do prostych i jasnych rozwiązań
  • skłonność to widzenia świata matematycznymi oczami, czyli ciągłe liczenie i mierzenie świata
 Jest jeszcze jeden ważny spis cech, który muszę Wam przedstawić zanim przejdę do opisania badań Pani profesor Gruszczyk-Kolczyńskiej. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Otóż Krutiecki wyodrębnij także cechy, które NIE wiążą się bezpośrednio z uzdolnieniami matematycznymi:
  • szybkość procesów intelektualnych - matematyk wcale nie musi pracować szybko
  • zdolność do szybkiego obliczania w pamięci - możesz obliczać działania w sekundę, ale to nie czyni Cię Einsteinem
  • automatyczna pamięć do cyfr i formuł - bo fakt, ze pamiętasz, nie oznacza, że rozumiesz
  • wyobraźnia przestrzenna - nie musisz być architektem i genialnym matematykiem na raz
  • zdolność do poglądowego przedstawiania abstrakcji matematycznych - potrzebne tylko jeśli chcesz kogoś matematyki nauczyć
Teraz wreszcie mogę przejść do wyników badań autorki. Kierując się wyodrębnionymi przez Krutieckiego cechami charakterystycznymi uczniów starszych uzdolnionych matematycznie, sprawdziła czy nie da się ich zaobserwować u przedszkolaków i młodszych uczniów. Zauważyła, że dzieci uzdolnione szybciej przechodzą na poziom operacji konkretnych. Kiedy ich rówieśnicy dochodzą do tego poziomu między 6 a 8 rokiem życia, one potrzebują zaledwie cztery lub pięć lat. Im szybciej dziecko przejdzie do operacji konkretnych, tym większa szansa, że jest uzdolnione matematycznie.
Dzieci uzdolnione już od najmłodszych lat wykazują poczucie logiki. Szybko zauważają niekonsekwencję i absurdy. Tym dzieciom nie "wciśnie się kitu". Można to sprawdzić dając dziecku zadanie celowo źle sformułowane lub celowo rozwiązując zadania niepoprawnie.
Ponadto dzieci z matematycznymi zdolnościami są w stanie pozostawać długo skupionymi i trwają w dażeniu do celu. Wykazują tez dużą wydolność umysłową i pomysłowość. Ponadto takie dzieci chętniej parają się z zadaniami matematycznymi. Wiąże się to "patrzeniem matematycznymi oczami na świat". Dzieci uzdolnione same wyszukują sytuacji, w których mogą liczyć i mierzyć. Mogą przykładowo liczyć drzewa przy drodze lub mierzyć krokami odległości.
Czasami zdarza się, że takie dzieci mogą mieć problemy z nauką niematematycznych treści. Ich matematyczny świat skłania ich do liczenia, kiedy zadanie wymaga oderwania się od liczb i skupieniu na treści i emocjach. Mogą być też źle odbierane przez inne dzieci, gdy wyprzedzają myślą grupę i zadają dużo pytań, czasami nie związanych z tematem, lecz z kolejnym problemem, którym zajął się uczeń.
Warto zwracać uwagę na uzdolnienie dzieci już w przedszkolu. Rozumiejąc ich "matematyczny świat" łatwiej będzie z nimi pracować i pomagać im rozwijać talent.

Drodzy Czytelnicy, może część z Was po tym wpisie tylko utwierdziła się w przekonaniu, że nie jest uzdolniona matematycznie. Warto jednak pamiętać, że szkoła może równie łatwo rozwinąć jak i zniszczyć talent. Może w dzieciństwie przejawialiście szczególne uzdolnienia matematyczne. Spróbujcie wypytać rodziców jak było.

Źródło: Gruszczyk-Kolczyńskia Edyta, "Dzieci uzdolnione matematycznie (cz 1.)": w "Psychologia w szkole", nr 1 (29) 2011

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Wessani do Internetu od najmłodszych lat

Drodzy Czytelnicy, zastanawialiście się kiedyś w jakim wieku zostaliście użytkownikami komputera? W Wieku 11, 13, 20 lat? Zapewne większość szkoły podstawowej spędziliście bez komputery. Tymczasem dzisiejsze dzieci w już w wieku wczesnoszkolnym stają się użytkownikami Internetu.

Badania wykazały, że Polskie dzieci "logują się" do Internetu w wieku 9 lat. Natomiast w Szwecji już 7-latki korzystają z Internetu. Dostęp do Internetu zazwyczaj zapewnia własny komputer lub komórka. Sprawia to, że rodzice mają niewielkie możliwości kontroli nad tym na jakie strony dziecko wchodzi. Ponadto co trzecie dziecko potrafi obejść ewentualne filtry i zabezpieczenia. Ponad 40% dzieci doświadczyło, któregoś z zagrożeń Internetu.

Co więcej, prawie 40% nastolatków zauważa u siebie objawy uzależnienia. Złe samopoczucie, gdy nie ma dostępu do sieci, odraczanie spożywania posiłków i zaspokajania innych potrzeb. Objawem uzależnienia może być także surfowanie w Internecie bez żadnego celu. Warto przypatrzeć się własnemu zachowaniu!

Czytelnicy, pedagodzy, pamiętajcie, że wasze dzieci są "dziećmi Internetu". Warto uczyć je bezpiecznego korzystania z Internetu i rozmawiać na ten temat.

Źródło: http://www.charaktery.eu/wiesci-psychologiczne/3610/Internet-od-kolyski-

sobota, 9 kwietnia 2011

Ładne córki ładnych rodziców

Ten news w zasadzie nie jest ściśle związany z tematyką bloga, ale sama teoria autora badania wydała mi się na tyle ciekawa, że nie mogłam się powstrzymać, aby Wam tego nie przedstawić. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą małą "odskocznię od tematu".

Psycholog z London School of Economics, Satoshi Kanazawa, przeprowadził badanie podłóżne na dzieciach. Wyniki wskazały na zależność między atrakcyjnością rodziców a płcią dziecka. W pierwszej fazie badania dzieci w wieku 7 lat zostały określone jako atrakcyjne bądź nieatrakcyjne. Następnie, po 38 latach, zapytano te dzieci o potomstwo. Okazało się, że osoby, które w wieku 7 lat określono jako atrakcyjne, częściej miały córki.
Kanazawa tłumaczy to zjawisko podłożem ewolucyjnym. Otóż dziewczynki otrzymują wyższe profity z powodu własnej atrakcyjności. Piękne kobiet mają większą szansę na sukces reprodukcyjny. Gdy tymczasem u mężczyzn najważniejszą rolę pełni status społeczny. Kanazawa odnosi się do hipotezy Triversa-Willarda, która twierdzi, że bogaci rodzice mają częściej synów, natomiast biedni - córki. Dzieje się tak, ponieważ dzieci przeważnie dziedziczą majątek i status społeczny rodziców. Teoria zakłada, że płeć potomka jest uwarunkowana cechami dziedziczonymi od rodziców. Także płeć dziecka jest uzależniona od tego, czy para będzie miała cechy bardziej korzystne dla dziewczynki czy dla chłopca.

Warto zaznaczyć, że wielu innych naukowców nazywa tą teorię "bujdą". Kazanawa przewidział sceptycyzm kolegów i miał gotową odpowiedź. Otóż krytyka wynika z tego, że teorie badacza są "niepoprawne politycznie" oraz mogą ranić niektóre osoby, ale natura ludzka nie podporządkowuje się zasadzą poprawności.

Także, drodzy Czytelnicy, nie musicie obawiać się o atrakcyjność własnych dzieci jeśli nieszczególnie ładni. Nie możecie też nastawiać się na armię synów, jeśli jesteście bogaci. Warto jednak czasami zastanowić się czy ewolucja nie wkracza w nasze życie. Może coś w teorii pana Kazanawy jest...

Źródło: http://www.charaktery.eu/wiesci-psychologiczne/3566/Ladni-rodzice-czesciej-maja-córki

piątek, 1 kwietnia 2011

Samospełniająca się przepowiednia

Na pewno będąc w szkole, zauważaliście, że niektórzy nauczyciele faworyzują niektórych uczniów. Są to zazwyczaj uczniowie bardziej pracowici, zdolniejsi, uczący się lepiej. Osoby, które zyskiwały mniej zainteresowania nauczyciela, albo byli przez niego wręcz nielubiani, raczej dostawali niższe oceny. Dlaczego? Czy nauczyciel ma wyjątkową umiejętność "wyłapywania" zdolnych uczniów i dlatego obdarza ich sympatią? A może jest odwrotnie? Może to faworyzowanie przez nauczyciela "robi" dziecko mądrzejszym.

Pewnego razu pewien psycholog Robert Rosenthal przeprowadził badania nad wpływem postawy nauczyciela na sukcesy uczniów. Wyznaczył cztery czynniki, które wpływają na osiągnięcia dzieci.

Jeśli chcecie usłyszeć wyniki badać z ust samego Rosenthala zapraszam do obejrzenia filmiku (w języku angielskim).

Pierwszym czynnikiem jest klimat. Nauczyciel, który oczekuje więcej od ucznia okazuje mu więcej sympatii, częściej nawiązuje kontakt. Uczeń czuje się lubiany, a więc czuje się lepiej na lekcji. Sami wiecie, że zdecydowanie lepiej uczy się, kiedy nie macie wrażenia, że równie dobrze mogło by Was na lekcji nie być i nikt by nie zauważył.
Po drugie ważny jest wkład nauczyciela. Nie mieliście nigdy wrażenia, że nauczyciel, który Was nie lubił, wcale nie chciał Was niczego nauczyć? Możliwe, że wrażenie nie było złudne. Nauczyciele mają tendencję to przekazywania większej ilości materiału uczniom, którzy uważają za bystrzejszych. Mniej im zależy na przekazaniu materiału dzieciom, które postrzegają jako mniej uzdolnione.
Trzeci czynnik to wydajność. Jeśli nauczyciel uważał, któregoś z Was za bystrzejszego od reszty, to prawdopodobnie chętniej zadawał Wam pytania i angażował się w naprowadzenie Was na poprawną odpowiedź. Natomiast w odniesieniu do słabszych uczniów nauczyciel nie wymagał perfekcyjnej odpowiedzi lub wcale nie oczekiwał odpowiedzi.
Ostatnie są wzmocnienia. Uczniowie, uważani za mniej bystrych, będą częściej karani za porażki i rzadziej chwaleni za sukcesy. W przypadku dzieci uważanych za zdolne nauczyciele mają odwrotną tendencję.

Wszystkie te zachowania nauczyciela prowadza do samospełniającej się przepowiedni. Wielokrotnie prowadzone badania przez różnych badaczy wykazały, że niezależnie od rzeczywistych umiejętności dziecka, oczekiwania nauczyciela wpływają na jego postępy.

Pamiętajcie, drodzy Czytelnicy, jeśli oczekujecie od dziecka, że mu się nie uda, to prawdopodobnie faktycznie mu się nie uda. Zawsze uważajcie dzieci za zdolne, wtedy mają większą szansę na sukces.

Źródło: Trusz Sławomir, "W klasie spełniają się proroctwa", w: "Psychologia w szkole", nr 3(27) 2010